Co przeszkadza polskiemu prawu karnemu? Zdaniem Marcina Berenta, prawnika toruńskiego UMK, przede wszystkim partyjna ideologia obliczona na zysk podczas wyborów.
Sejm przyjął nowelizację Kodeksu karnego zwaną "wielką". Zmiany w polskim prawie karnym obserwuje pan jako praktyk pracujący w kancelarii oraz doraźnie jako ekspert sejmowy. Jaki jest stan naszego prawa karnego?
Pytając o to w gruncie rzeczy pytamy o poziom represyjności tego prawa, czyli o to, za co i w jaki sposób karzemy. Dyskusja rozpoczęła się w połowie lat 90., jeszcze przed uchwaleniem w 1997 r. obowiązującego Kodeksu karnego. O ile w samej komisji pracującej nad ostatnią kodyfikacją proponowane kary nie wzbudzały poważniejszych emocji, to jednak nie zabrakło słów krytyki, jakoby nowy kodeks był nazbyt liberalny. Do grona krytyków "liberalnej" kodyfikacji szybko przyłączyli politycy, którzy znajdowali poklask opinii społecznej. Tymczasem Polska to kraj o średnim zagrożeniu przestępczością, a współczynniki są wyraźnie niższe niż w Szwecji, Niemczech czy Francji.
A może to właśnie efekt surowszego prawa?
Bardziej zmian demograficznych, lepszej organizacji pracy organów ścigania czy zwiększania poziomu zamożności społeczeństwa. Jeżeli prawdą jest, że ustawa karna jest zwierciadłem stosunków społecznych panujących w epoce, w której obowiązywała, to jeśli za dwieście lat ktoś "odkopie" nasz Kodeks karny, raczej nie wyrobi sobie o nas najlepszego zdania.
O nas czy o ustawodawcach?
O nas. Zaostrzanie prawa nie jest sposobem na walkę z przestępczością! Nie jest tak, że jeśli zadekretujemy, że od jutra za zgwałcenie grozić będzie nie 15 a 20 lat, to tylko z tego powodu potencjalny gwałciciel pomyśli sobie, że już nie będzie gwałcił. Dla wielu wzrost przestępczości, czy rzeczywisty, czy tylko medialny, jest wystarczającym argumentem dla podnoszenia kar za przestępstwa już istniejące i tworzenie nowych ich typów. Jeśli istnieć miałaby taka zależność, to dla przyszłych pokoleń wyłoni się obraz Polaka gwałciciela, pedofilia lub adoratora dziecięcej pornografii, bo w tych obszarach najchętniej zaostrza się prawo. Ale obraz ten będzie nieprawdziwy.
Ale nie ma roku, by parlament co rusz nie zmieniał czegoś w Kodeksie karnym?
Dzisiaj nawet profesorom prawa z trudem przychodzi wyliczenie wszystkich zmian. Przez pierwszych 15 lat obowiązywania Kodeksu karnego był on nowelizowany ponad 60 ustawami, które wprowadzały przeszło 500 zmian! Z upływem lat polityka kryminalna traciła na racjonalności, a grono zwolenników zaostrzania represji stale zyskiwało sojuszników, szczególnie w gabinetach partyjnych. A wszystko to dzieje się w warunkach wyraźnego spadku przestępczości, trwającego nieprzerwanie od roku 2000.
Jest lepiej, a mimo to chcemy surowych kar?
Większość zmian szła w kierunku zaostrzania prawa, zarówno poprzez tworzenie nowych typów przestępstw, jak i podnoszenie grożących za nie kar. Tymczasem cnotą każdej gałęzi prawa jest jego stabilność i przejrzystość. Ale nie o ilość tych zmian chodzi, lecz o jakość. I to dlatego obecną ustawę nazywano kodeksem "śmietnikowym".
Śmietnikowy kodeks? Brzmi to zdumiewająco.
Właśnie śmietnikowy, o tym wszak, czy coś jest śmietnikiem, nie decyduje ilość umieszczonych w nim przedmiotów, lecz ich kompletna nieprzydatność. Gorzej gdy te śmietnikowe rzeczy zaczynają wydzielać nieprzyjemny zapach, a w przypadku Kodeksu karnego czuć wonie politycznie zabarwione populizmem.
Co jakiś czas szokują nas prawne absurdy: areszt za kradzież batonika...
Absurdów jest sporo. Pod hasłem walki z deprawacją nieletnich zafundowano nam, np. zezwolenie na obcowanie płciowe z 15-letnim dzieckiem, ale jeśli tylko obcowanie to okaże się nazbyt "pikantne", nam zaś przyjdzie do głowy nagrywanie tego telefonem komórkowym, to ryzykujemy 10 lat więzienia. W nieco podobnym duchu oceniać można by sławetną "ustawę o bestiach", choć akurat ona była wyrazem rozpaczy i niemocy państwa, które przez ćwierć wieku nie potrafiło poradzić sobie z osadzonym zbrodniarzem, a przypomniało sobie o nim za późno. Może i czuję się nieco bezpieczniej z tego powodu, że Trynkiewicze nie będą chodzili po ulicach, ale izolowanie ludzi na podstawie niejasnych kryteriów budzi mój sprzeciw, bo ludzie ci karę już odbyli.
Na czym więc polegają zmiany w Kodeksie karnym, który wchodzi w życie 15 lipca?
Ich istotą jest przede wszystkim zmiana obecnej struktury orzekanych kar. Dziś dominuje kara pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem, co stanowi blisko 60 proc. wszystkich kar! Te "zawiasy" nie spełniają funkcji kary, nie odstraszają i nie wychowują sprawcy, dla którego represja ma charakter potencjalny, a nie rzeczywisty. O ile brak jest przesłanek dla umieszczenia sprawcy w zakładzie karnym, to lepsze rezultaty dają kary wolnościowe - grzywna i ograniczenie wolności. Społeczeństwu bardziej opłaca się ściągnąć do wspólnej kasy grzywnę od pijaczka, który uporczywie nie płaci alimentów, albo zaprzęgnąć go do prac społecznie użytecznych niż zamykać.
Jednak "zawiasy" będą nadal stosowane?
Ale sąd będzie mógł warunkowo zawiesić wykonanie kary pozbawienia wolności orzeczonej w wymiarze nieprzekraczającym roku, a nie jak dotychczas - do lat dwóch. Wyeliminuje to możliwość zawieszania wyroków sprawcom najcięższych przestępstw, takich jak zgwałcenie czy rozbój, dla których przewidziano karę nie mniejszą niż 2 lata. Jeśli do tej pory skazywano kogoś za zgwałcenie czy rozbój na 2 lata, to sprawca mógł liczyć na "zawiasy". Teraz trafi do zakładu karnego. Skończą się także rekordy bite przez posiadaczy 30 i więcej wyroków w zawieszeniu. Tej kary nie będzie można także zastosować do sprawców wcześniej skazanych na karę pozbawienia wolności.
Czy bandyta, który pobije kogoś bejsbolem, może dostać grzywnę i ograniczenie wolności, jeśli sąd okaże się łaskawy?
To tylko teoretyczna możliwość. Nie sądzę, by w praktyce sięgano po nią często, a podawanie takich mało realnych przykładów stanowi nadużycie. Zamachy na życie i zdrowie są najcięższymi przestępstwami i właśnie dla ich sprawców zarezerwowano najsurowsze kary. Słowem: zmienia się filozofia karania. Kara więzienia przewidziana została w zasadzie wyłącznie dla sprawców najpoważniejszych przestępstw lub sprawców nierokujących poprawy, przy czym górna granica kary pozbawienia wolności podniesiona została z 15 do 20 lat. Takie rozstrzygnięcie pociągnąć musiało za sobą także zmianę treści kar wolnościowych: wspomnianej grzywny i ograniczenia wolności, aby - po zastąpieniu zakładu karnego - ich dolegliwość była dla sprawcy równie dotkliwa. Możliwości wymierzenia grzywny nie będzie tamowała już sytuacja materialna sprawcy, a na wypadek jej nieuiszczenia spotka go dodatkowa dolegliwość w postaci obligatoryjnego wpisu na listę dłużników i do rejestru Biura Informacji Gospodarczej. Wydłużeniu ulega także możliwy czas trwania kary ograniczenia wolności z 12 do 24 miesięcy, przy czym już projekt reformy zakładał, że kara ta będzie mogła być łączona z grzywną na zasadzie kary mieszanej, co do tej pory było niedopuszczalne. Przewidziano także możliwość modyfikacji wykonywania kary w systemie dozoru elektronicznego, którą do 2017 r. obejmie się do 15 tys. skazanych.
A co z najgroźniejszymi przestępcami, którzy wyjdą na wolność?
Nowością jest możliwość orzeczenia tzw. środków zabezpieczających wobec zachowujących poczytalność sprawców zabójstwa, ciężkiego uszkodzenia ciała, zgwałcenia czy pedofilii. Również jeżeli swych czynów dopuścili się oni w związku z zaburzeniem seksualnymi lub w razie skazania na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia, a także w licznych innych przypadkach. Do tej pory tego typu reakcja zarezerwowana była dla sprawców niepoczytalnych. Zatem w pewnych przypadkach, dolegliwością dla sprawcy będzie nie tylko izolacja penitencjarna, lecz także oddanie go pod dozór kuratora, elektroniczna kontrola miejsca pobytu, skierowanie na terapie czy możliwość umieszczenia go w zakładzie psychiatrycznym.
Źródło: http://www.pomorska.pl/kujawsko-pomorskie/art/6463784,od-lipca-prawdziwi-bandyci-beda-w-wiezieniu-inni-zaplaca-i-popracuja,id,t.html